Witam wszystkich, wiem, że źle robię, ale sobie nie daję rady. Po prostu boję się, że zwariuję. Nic mnie zadowala, nie ma wyjścia. Chodzi o to, że od jakiegoś czasu często dochodziło do sprzeczek pomiędzy mną a moim synem, głownie o chodzenie na treningi.
Cześć, Kolejny raz na forum zawróce Wam głowe tym samym tematem, który w kółko u mnie króluje. Bezsennosc pojawiła się u mnie w pazdzierniku zeszłego roku w wyniku stresu związanego ze zmianami w życiu (wyprowadzka z domu rodzinnego). Zrozumiała sprawa. Teraz, po 8 miesiącach, trwa nadal. Czynników stresujących - brak. Wyprowadziłam się, jest świetnie, jestem z tego powodu szczęsliwa. Bezsennosc jednak nadal pozostała. W tygodniu (bo w weekendy spie dobrze) kładę się do łóżka zmęczona i zrelaksowana. Nie mysle o niczym, ne stresuje się niczym. Kładę się, chcę zasnąć, już czuje jakby miałlo to nastąpic i......nic. Mija godzina 24, 1, 2, 3.....Dochodzi do tego, że siadam i płacze z bezsilności. Rano oczywiscie musze wstac do pracy, ok. 6. Bez tabletek mogę spać max. 4,3 godziny. To nie jest do wytrzymania. To trwa od pażdziernika. Do pewnego momentu myslalam, ze się zbyt nakręcam i stresuje tym spaniem bo fakt, po tylu miesiącach miewam strach przed spaniem bo po prostu nie pamiętam, kiedy ostatnio zasnęłam w tygodniu naturalnie i się nie męczyłam. Więc siłą rzeczy juz ten strach wystąpił. Teraz po prostu ja już nie wiem co mi jest. Relaksacja, sport, higiena snu - nic nie zdaje egzaminu a uwierzcie mi, ze próbowałam. Po takiej nocy wstaje zmęczona i nie mam sił do funckjonowania. Przestałam lubic swoja prace bo zaczęła kojarzyc mi się ze zmęczeniem. Mysle, ze nawet czlowiek bez zaburzenia po tylu słabych nocach, w ktorych organizm nie moze sie zregenerowac czułby irytację i zmęczenie. Ja to mam od pazdziernika. Ratuję się tabletkami. Od ziołowych, syropków, passiflora itp, bellergot, nasen, a ostatnio aviomarin, który jest moim ratunkiem bo daje sen na 8 godzin. I pewnie, mogłabym teraz nie pisać tego posta i łykać sobie wesoło leki, ale mi nie o to chodzi. Jestem zrezygnowana, sfrustrowana, smutna i zmęczona, zmęczona tym problemem. Psychiatra polecił mi "terapię" nasenem, czyli zolpidemem. Przez 5 dni codziennie nasen, potem dwa dni przerwy i powtórzyć jeszcze raz ten cykl. Twierdzi, że to mi wyreguluje fazy snu. Ja do tego pomysłu podchodzę sceptycznie i jeszcze tej formy "leczenia" nie próbowałam. Chcę spać bez tych pieprzonych leków. I mówie sobie "ok dzis nic nie łykniesz". Nie łykam - i nie spie. Czuje, ze kłądąc się mam czysty umysl, bez stresów. Potem mijają godziny, oczy się zamykają ale snu nie ma. Jakby mi sie coś poprzestawiało, jakbym nie umiała już spać naturalnie. To mnie wykańcza, trwa już za długo. Zauwazylam, ze jestem często smutniejsza i bardziej nerwowa niż zwykle - i do cholery, trudno mi się dziwić. Nie potrafię nabrać dystansu do tego, nie potrafie mieć w du*ie tego, że ledwo zipie bo jestem zmęczona a trzeba isc do pracy i gadac z ludzmi. Serio, nie potrafie nabrac do tego problemu dystansu bo zbyt do wplywa na moje zdrowie, nawet nie tyle co psychiczne ale fizyczne. Pewnie, mogę isc do psychiatry, da mi leki, pewnie antydepresanty zebym spała. Świetnie, tylko najczęsciej slysze ze osoby, ktore braly tego typu leki, po odstawieniu nadal nie mogly spac. Nie urządza mnie to w takim razie. Jest mi ciiężko, jest mi cholernie smutno i zle. Dziś wstałam po 3 godzinach snu, zaczęłam przygotowywać się do pracy i nagle poleciały mi łzy. Popłakałam się jak małe dziecko. Rozsypałam się już. Kochani, proszę o rady, o Wasz punkt widzienia i opinie. Proszę o pomoc. Nie analizuj Nie twórz katastroficznych wizji Nie narzucaj sobie presji Puszczaj kontrolę
O ile radzenie sobie z emocjami, takimi jak radość, nie nastręcza nam trudności, o tyle, jeśli chodzi o te negatywne, czyli złość, lęk czy smutek, to sprawa się już nieco komplikuje. Dlatego tak ważne jest zatem radzenie sobie z emocjami, tak aby te negatywne nie przejęły nad nami kontroli.
Nigdy nie myślałam, że będę musiała ci to powiedzieć, że nadejdzie moment „bez odwrotu”. Zawsze byłaś silna, dzielna, zawsze biegłaś do przodu z podniesionym czołem. Podziwiałam Cię, podziwiałam Twoją odwagę, ślepą wiarę w to, że cokolwiek życie przyniesie, poradzisz sobie. Zazdrościłam Ci, chciałam być taka jak Ty. Dziś mija siedem lat, odkąd jesteś z nim. Po twoim optymizmie, radości życia nie ma już śladu. On niszczy Cię w najgorszy możliwy sposób. Zabił w Tobie to, co najpiękniejsze. Nie wiem jakimi słowami przekonać Cię, że musisz odejść. Zmieniłaś się, bardzo. W Twoich oczach nie ma już radości, nie ma przekornego błysku. Twój głos przez telefon jest taki… matowy. Kiedyś brzmiał inaczej. Kiedyś… przed NIM. Zakochiwałaś się już wcześniej, miałaś nawet jedną „poważną” miłość. Odeszłaś, bo jak mówiłaś „nie mogliście się nawet pokłócić”. Ten spokój, ta pewność, że on cię kocha, to było dla ciebie za mało. Chciałaś „czegoś więcej”. Wybrałaś związek z facetem, który „kocham cię” mówi ostateczności i traktuje te słowa jak wabik, jak smycz, na której cię trzyma, wydzielając Ci jakieś ochłapy uczucia. Przystojny, zaradny. Nie zastanowiło cię, że nie ma jakiś bliższych przyjaciół. Właściwie nikogo bliskiego prócz zakochanej i wpatrzonej w niego Ciebie. Wybrałaś więc ten ciągły niepokój i niepewność. Na nudę nie możesz narzekać. Nie wiesz, co tak naprawdę on do Ciebie czuje, dlaczego z tobą jest. Bo przecież codziennie daje ci do zrozumienia, że jesteś kimś gorszym. Co takiego robi? Niby nic. Bo co właściwie można mu zarzucić? Te kilka raniących słów, wypowiadanych wobec Ciebie, w obecności wszystkich? Tych, po których gaśniesz w oczach, kulisz się w sobie, wstydzisz, chcesz zapaść się pod ziemię? A najgorsze, że w nie wierzysz. I jeszcze w to, że on to robi dla Ciebie. Wrócicie przecież do domu, weźmie cię za nadgarstki, zaproponuje kieliszek wina, pójdziecie do łóżka i przez chwilę będziesz dla niego najważniejsza. Kupisz to. Chwilą czułości zmaże swoje winy. Przynajmniej z zewnątrz. Bo w środku blizny są coraz głębsze. Wiesz, że kieliszków wina jest w twoim życiu coraz więcej? Zauważyłam to. Inni nasi przyjaciele również. I Twoje trzęsące się dłonie, którymi nalewasz herbatę, wiedząc dobrze, że on śledzi każdy twój ruch. Żeby tylko nie nazwał cię „swoją małą niezdarą Niby nic. Ale powtarzane do bólu, w każdej ważnej sytuacji, w obecności jego rodziców, Twoich przyjaciół sprawiają, że powoli znikasz. Nie wiesz już kim jesteś, jaka jesteś. Czy rzeczywiście taka beznadziejna, czy taka słaba, niezdarna, niezdolna? Sukces zawodowy? Jego zdaniem osiągnęłaś go przez przypadek, przy sprzyjającym splocie okoliczności. A poza tym, przecież można było o wiele więcej, o wiele lepiej… Gdybyś nie była taka leniwa. Zmieniłaś kiedyś kolor włosów, bo stale mówił, że woli blondynki. Pamiętasz, jak drwił wtedy z Ciebie cały miesiąc? Wydymał usta, w taki nieprzyjemny sposób. Choć nigdy nie powiedział tego wprost, ty wiesz, że nigdy nie będziesz dla niego wystarczająco piękna, dobra. Nie mogę patrzeć, jak się upokarzasz, jak podsuwasz mu domową, jeszcze ciepłą szarlotkę, a on niby żartem odpowiada „może tym razem nie zapomniałaś, że to ciasto i dodałaś więcej cukru”. Niby nic. Tak drobna uszczypliwość. A twoje oczy wypełniają się łzami, bo „znowu zrobiłaś coś nie tak”. I to nie jest jego wina. On po prostu chciałby mieć w domu kogoś idealnego, a ma „tylko ciebie”. Wiele razy tak „żartował” przy wszystkich. „Mógłby mieć każdą, a wybrał mnie” – powtarzasz. Przestań w to wierzyć. Każda kobieta o jakimś podstawowym poczuciu wartości nie wytrzymałaby z nim ani minuty. Twoją słabością jest brak miłości własnej. Uwierzyłaś, że tylko przy nim jesteś coś warta. I nie widzisz, że czujesz, że jest zupełnie odwrotnie. Każdego dnia, za każdym, dobrze przemyślanym, okrutnym zdaniem, kradnie ci twoją wiatę w siebie. Wiesz, to jest ten moment. Jeśli nie zawrócisz teraz, za chwilę będzie ci zbyt trudno. Przecież widzisz to wszystko, wiesz dobrze jak się czujesz, kiedy on jest obok. Przeczytałaś na ten temat mnóstwo artykułów, które Ci podsunęłam. I te, które wysłała Ci twoja mama. Toksyczny związek, emocjonalne uzależnienie od mentalnego kata… Znasz to na pamięć, odnalazłaś się między tymi słowami milion razy. Cóż pozostało? Jeden, ostateczny krok. Tak mało i tak wiele zarazem. Pewnie najtrudniejsza decyzja w twoim życiu. Zrezygnować ze złej miłości, wybrać siebie, uratować się. Dać sobie szansę, zrozumieć, znów żyć.
Muszę wam z miejsca powiedzieć, że nie wierząc nie można sobie w ogóle poradzić z życiem. Ja też nie mógłbym nic poradzić niewierzącemu człowiekowi, bo jemu po prostu nie można nic poradzić. Chciałbym wam tu wyjaśnić, dlaczego tak jest. Ludzie wmawiają sobie, że Bóg jest teologicznym twierdzeniem, ideą, siłą natury czy

Odpowiedzi A co sie stało . ;( ? ? ? AnaUsagi odpowiedział(a) o 20:12 nic żyj dalej moja dewiza ,,zawsze jest komuś źler ale trzeba pamiętać że pużniej będzie lepiej'';) Gnieszka odpowiedział(a) o 20:14 Dasz radę, tylko musisz w to uwierzyć. ;) Wyłącz komputer, włącz spokojną muzykę, połóż się na łóżku, zamknij oczy i przypomnij sobie WSZYSTKIE radosne chwile sojego życia. Przypomnij sobie spędzone chwile z rodziną, koleżankami. Wyobraź sobie swoją przyszłość, ale pozytywną. Jako rodzica, jako gospodyni domową krzatającą się w kuchni.. Poradzisz sobie. Trzymam kciuki. ;) noo to witaj w klubie - _ - zycie nie jest piekne !! kazad chwila krotra sie wydawala chociaz troszku szczesliwa zaazr stawala sie przeklenswtem !! wszytko sie sypie ! nic nie wychodzi!!!! znika ta twoja niby rzeczywistosc ? owszeeem taak !! Mialam identyczny problem i powiem tyle walcz o swoje !!! nie daj sie |!! kazdy zasluguje na szczescie !! i to jest tylko twoja wina wylacznie twoja ze zycie jest twoje okropne !! to ty popelnilas bledy !! wykorzyslaas za duzo szans od losu ? to zlap ja sama zbuduj ja !! ja tez zniszczylam duzo pieknego ale staram sie to odzykac !! i ide krok po kroku !! i daje pomalutku rade !! ja moge to ty tez mozesz !! trzymam kciuki !! po prostu uwierz w siebie !!!! zalujusz jakiegos swojego bledu ? zaluj tylko tego czego nie zrobilas !! pzdr !! Uważasz, że ktoś się myli? lub

działa bo nie mam zainstalowanej karty dżwiękowej.Jak to zrobic? Jeśli ktoś ma dłuższą chwile i jest w stanie mi to wytłumaczyć krok po kroku to będe bardzo wdzięczna. Tylko uprzedzam jestem początkująca w komputerach. Znajomy zainstalował mi xp i zapomniał o karcie dźwiękowej.Nie wiem nawet która to płyta. Błagam pomocy!!!!! Tłumaczenia w kontekście hasła "nie dam rady" z polskiego na angielski od Reverso Context: chyba nie dam rady, nie dam sobie rady, sam nie dam rady Nie próbujesz nowych rzeczy i nie wychylasz się z tłumu. Podświadomość daje Ci znak, abyś to zmienił, ponieważ kiedyś możesz żałować, że nie spróbowałeś w życiu wszystkiego. Sen, w którym ktoś daje Ci broń do ręki — Twoje działania sprawią, że znacznie zyskasz w oczach swoich znajomych lub współpracowników. brFUoB.
  • 4qocwn9b6f.pages.dev/139
  • 4qocwn9b6f.pages.dev/361
  • 4qocwn9b6f.pages.dev/276
  • 4qocwn9b6f.pages.dev/137
  • 4qocwn9b6f.pages.dev/117
  • 4qocwn9b6f.pages.dev/54
  • 4qocwn9b6f.pages.dev/274
  • 4qocwn9b6f.pages.dev/188
  • 4qocwn9b6f.pages.dev/346
  • nie daje sobie rady z życiem